#11 "Woła mnie ciemność. Daję ci wieczność - AKT I" Agata Suchocka
Stało się coś, czego się nie
spodziewałam, coś co miało się chyba nigdy nie wydarzyć.
A przynajmniej ja straciłam już
nadzieję. Jednak spokojnie! Nie stało się nic złego.
Po wielu latach mówienia zdecydowanego
‘nie’ polskim pisarzom (‘nie’ uzasadnianego licznymi przeczytanymi pozycjami)
zupełnym przypadkiem trafiła w moje ręce książka, która zmieniła to ‘nie’ w
‘tak’. W końcu! Przerzucając kolejne kartki kilkukrotnie zdarzyło mi się
zatrzymać, zamknąć książkę i rzucić jeszcze raz okiem na okładkę tylko po to,
by upewnić się, że historia, którą poznaje wyszła spod pióra polskiej pisarki.
Dla mnie to niezwykle miłe zaskoczenie. Do tej pory każde polskie ‘dzieło’
kojarzyło mi się z nudą, monotonią i fabułą tworzoną na siłę. A tutaj? No właśnie…
Agata Suchocka w swojej debiutanckiej
powieści „Woła mnie ciemność” stworzyła mroczny, gotycki świat, w którym
przeplata się pragnienie wolności, wola władzy, ogniste pożądanie, ‘zakazana’
miłość i mroczna tajemnica. Znajdziemy tu wyraziste postacie, szczegółowe opisy
wywołujące niejednokrotnie wypieki na twarzy, a nade wszystko pobudzające
wyobraźnię sceny, miejsca, wydarzenia.
Przyznam szczerze, że mam w chwili obecnej
ogromny problem. Jak bowiem opowiedzieć o tej książce, by zachęcić Was do
sięgnięcia po nią bez jednoczesnego zdradzenia zbyt wielu pikantnych
szczegółów? Zacznę może od tego, że ogromnym plusem tej książki jest ciągle
narastające napięcie, historia, która rozwija się coraz bardziej, coraz
szybciej. Dochodzimy nawet do momentu,
gdy wydaje się, że wiemy już praktycznie
wszystko, że wydarzyło się tak dużo, że trudno o kolejne pomysły – a jednak!
Autorka książki zaskakuje nas kolejny, i kolejny, i kolejny raz.
Zdradzę coś jeszcze. Gdy przeczytałam
opis znajdujący się z tyłu książki nie byłam pewna, czy to pozycja dla mnie.
Tło historyczne, wątek muzyczny… pomyślałam ‘co w tym może być ciekawego, przecież
to nie są moje ‘klimaty’. W dalszej części dodano jednak stwierdzenie: „Książka
zawiera treści nieodpowiednie dla niepełnoletnich oraz takie, które mogą urazić
dorosłych”. I to był to,
co mnie zaintrygowało. Co bowiem, może
urazić dorosłych? Co może urazić MNIE? Jak fabuła oparta o historię i muzykę
może być … kontrowersyjna? Wątek erotyczny? Pełno jest przecież książek, w
których opisy pełne są wulgarności, otwartości… Teraz jednak wiem już o co chodziło wydawcy.
Zdecydowanie więc jeśli jesteś czytelnikiem, który lubuje się w romantycznych
uniesieniach, delikatnych scenach z otoczką miłości i namiętności, a przede
wszystkim czytelnikiem dla którego liberalne poglądy są obce, a tolerancyjność
nie jest mocną stroną – zrezygnuj. Dlaczego? Bo możesz czuć się urażony.
Chociaż mimo wszystko mam nadzieję, że
górę weźmie Twoja czytelnicza ciekawość i tak jak ja pochłoniesz tę książkę w
zaledwie kilka godzin.
A fabuła?
Armagnac Jardineux był młodym
arystokratą, który niedawno stracił wszystko co posiadał. Pewnego dnia zupełnie
się tego nie spodziewając zostaje z niczym tracąc jednocześnie własne ideały,
dążenia i wizje świetlanej przyszłości. Armagnac przez wiele lat swojego życia
miał narzucaną wolę innych. Robił to, czego od niego wymagano i oczekiwano.
Gdy spadł na same dno na jego drodze
stanął Lothar i dał propozycję, która miała doprowadzić go do tego czego
potrzebował najbardziej. Bez wątpienia bowiem Armagnac na początku nie był
nawet świadomy, że nade wszystko pragnął być 'panem własnego losu”, pragnął
wolności.
Drogą do spełniania tych pragnień miała
być muzyka, miało być wykorzystanie jego ukrytego talentu.
Muzyka, która wybrzmiewała spod jego
palców była jakby odzwierciedleniem jego życia. Początkowo poukładanego,
ukierunkowanego na konkretne cele, a następnie przeistaczającego się w farsę.
On sam miał wrażenie, że stoi obok, obserwuje tę całą tragedię i (chyba najgorsze)
jest wobec tego bezradny. Armagnac szybko uświadomił sobie jednak, że muzyka
pozwalała osiągać mu ową wolność, a czas stawał dzięki niej w miejscu.
Obok Lothara w życiu Armagnaca pojawiła
się jeszcze jedna postać - Lord Edgar
Francis Huntington. Był mentorem, mecenasem sztuki, jednak przede wszystkim był
tajemniczy, niezwykły, mroczny i nieodgadniony. Wywoływał lęk, strach, ale też
miłość i chęć bycia mu posłusznym.
Być może dlatego Armagnac szybko zorientował
się, że coś jest nie tak – a utwierdził się tylko w tym przekonaniu odkrywając
historię zapisaną na kartach pamiętnika sprzed wieku, pamiętnika jego babki.
Kim tak naprawdę był więc Lothar i
Huntington? Jakie tajemnice kryje przeszłość? Jaka jest cena wolności, luksusu,
który Armagnac otrzymał od swego mentora?
Zapytacie pewnie ‘co w tym wszystkim
może kogokolwiek urazić?”. Słusznie. Zarys historii opisanej wyżej nie zdradza
żadnych pikantnych szczegółów. Niestety, aby nie odebrać Wam przyjemności odkrywania
kolejnych tajemnic kryjących się w tej książce musze pozostawić tę kwestię
nieporuszoną. Zapewniam Was jednak, że w/w historia przypieczętowana jest
rządzą, pożądaniem, spora dawką seksualnych uniesień. Tam się po prostu dużo
dzieje! Sięgnijcie sami i przekonajcie się, że tej książki nie da się
opowiedzieć w kilku słowach.
Książka zaskoczy Was wielokrotnie. Ja
otrzymałam od niej coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Jednak jestem
naprawdę pozytywnie zaskoczona i zdecydowanie chcę więcej!
Dodam jeszcze, że książkę można
oczywiście „rozebrać na części pierwsze” bo już po kilkunastu przeczytanych
stronach nasuwała mi ona sporo refleksji na temat wolności, władzy, ludzkich
potrzeb i pragnień. Można podjąć na jej podstawie rozważania o przewrotności
ludzkiego losu,
o dążeniu do szczęścia, o granicach
przyzwoitości i tego co wolno, a czego nie. Pojawiłyby się na pewno pytania o
miłość, seks i prawa nimi rządzące.
Można też oddać się czystej przyjemności
czytania i po prostu miło spędzić wieczór.
Jeśli sięgniesz po tę książkę koniecznie
daj znać, jakie są Twoje odczucia. Jestem niezmiernie ciekawa!
Recenzja zachęca do przeczytania książki, niczym somelier proponując butelkę dobrego wina, proponując na początek jedynie zwilżenie ust odrobiną trunku. Mnie ona przekonuje. Ale czy nie jest to aby pozycja tylko z męskiego punktu widzenia? Gdzie się podziała ta piękna kobieta ze zdjęcia? Może ją ciemność też pochłonęła? ;)
OdpowiedzUsuńDla takich komentarzy warto pisać... Intrygujący! A kobieta? Myślę, że akurat tej już żadna ciemność nie pokona :)
UsuńPo takiej wyczerpującej i drobiazgowej recenzji warto pozostawić wyczerpujący i drobiazgowy komentarz :) Co prawda po ten romans-erotyk na pewno nie sięgnę jednak wierzę, że książka znajdzie swoich wiernych fanów. Ja osobiście skończyłam moją przygodę z wampirami na "Zmierzchu" i nie chcę sobie psuć dobrych wspomnień z "dzieciństwa". Cieszę się, że trafiłam na Twój blog, świetne recenzje, rewelacyjne zdjęcia, wszystko bardzo ładnie skomponowane. Brawo. Dodaję do obserwowanych i będę odwiedzać.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie
pozdrawiam
czytankanadobranoc.blogspot.ie