#13 "W domu" Harlan Coben
W pierwszych słowach poniższego wpisu
(zabrzmiało jakbym pisała list w szkole podstawowej 😛) pragnę uprzedzić
wszystkich odbiorców, że przez wielu z nich może on zostać uznany za nieco
kontrowersyjny. Twierdzę tak ponieważ zdecydowana większość wszystkich opinii
na jakie natknęłam się na swojej drodze - dotyczących omawianej książki - była
pochlebna. Co więcej! Spotkałam się z hasłami, że w przypadku tego autora (a
mowa tu o Harlanie Cobenie) nie ma mowy o porażkach, czy też historiach obok
których można przejść obojętnie. Niestety dla mnie było to pierwsze spotkanie z
Cobenem i pewnie na długi czas ostatnie. Być może miałam po tych wszystkich
opiniach wygórowane oczekiwania, być może spodziewałam się większego polotu i
tego 'czegoś', co sprawi, że i dla mnie twórczość Cobena stanie się wyjątkowa.
Może powodem niezadowolenia i braku czytelniczej satysfakcji jest nieznajomość
jego poprzednich książek? Nie wiem, ale zawiodłam się - wybaczcie.
O co więc tyle szumu?
Zrobiłam małe dochodzenie – dotyczące
samego Cobena. Bo skoro chwalą to muszą mieć za co, prawda? Dowiedziałam się
zatem, że Coben jest jedynym współczesnym
twórcą nagrodzonym aż trzema prestiżowymi nagrodami literackimi w kategorii
powieści kryminalnej. Jedną z nich okazuje się być – chyba znana wszystkim
chociaż ze słyszenia – Edgar Poe Award. Nagrody były - więc
zakładam, że nagradzane dzieła musiały mieć nie małą wartość. Prawdę mówiąc
chcę wierzyć, że faktycznie charakteryzowały się sporym kunsztem,
a ostatnia książka „W domu” była tylko nic
nieznaczącym wypadkiem przy pracy. Śmiem nawet twierdzić, że zachwyt nad
dotychczasową twórczością Cobena był tak duży, że nikt nie odważył się
doszukiwać się słabych stron wydawniczej nowości… A może to zasługa skutecznej
reklamy? Nie wiem. Jedno muszę jednak podkreślić – każda książka ma swoje mocne
i słabe strony zatem postaram się zachować trochę równowagi i przedstawić listę
za i przeciw – chociażby z szacunku dla wiernych fanów…
Fabuła
Bazą do stworzenia historii
opowiedzianej w książce stało się porwanie dwóch dziesięcioletnich chłopców.
Tragedia miała jednak miejsce 10 lat temu, a FBI zakończyło już oficjalne
śledztwo – chłopców jak nie było, tak nie ma. Nagle do akcji wkraczają
Win i Myron. Już po kilkudziesięciu stronach okazuje się, że odnajdują jednego
z zaginionych chłopców. Odbijają go z rąk mafijnego przywódcy bez wątpienia
parającego się głównie zmuszaniem dzieci do prostytucji. Czy odbili chłopca z
rąk porywaczy? To nie jest jednak jedyne pytanie. Na każdym kroku prowadzonego na własną rękę przez dwójkę przyjaciół
śledztwa pojawiają się coraz nowsze wątpliwości. Jednym z ważniejszych staje
się między innymi to, czy odnaleziony chłopiec jest tym za kogo go uważają? I
oczywiście co dalej? Przecież drugie dziecko nadal pozostaje nieodnalezione…
Postacie
Nie da się zaprzeczyć, że są bardzo
wyraziste. Zarówno Win, jak i Myron pokazali jacy są,
jak działają i jakimi zasadami się
kierują. Autor pozwala nam poznać myśli obu bohaterów. Win jest z jednej strony
zepsuty, ale z drugiej jawi się jako bardzo pozytywny człowiek. Myron natomiast
był świadomy swoich słabości i życiowych porażek. Topił się we własnych kompleksach
jednak przy tym bezgranicznie ufał wieloletniemu przyjacielowi. W moim odczuciu
był bardzo empatyczną osobą walczącą bezinteresownie o sprawy innych próbując
jednocześnie udowodnić samemu sobie, że mimo porażki jaka dotknęła go kilka lat
wcześniej w jego karierze zawodowej, ma jeszcze spory potencjał i może się do
czegoś przydać.
Dodam jeszcze, że w moim odczuciu pozostałe
osoby pojawiające się w książce przedstawione były bardzo wyraźnie. Nie da się
ukryć, że Coben nie szczędził im szczegółowych opisów zarówno wyglądu, jak i
charakteru.
Muszę w sumie stwierdzić, że Coben pokazał
poniekąd w książce jaką wartość ma prawdziwa przyjaźń. Możemy mówić o jej sile,
tym jakie trudności może pokonać. Mimo to na mnie Win
i Myron nie zrobili większego wrażenia.
Nie poczułam do nich jakiejś wyjątkowej sympatii. W sumie w moich oczach są za
bardzo odrealnieni.
Język
Prosty, oparty głównie na dialogach. Ja
niestety wielokrotnie się w nich gubiłam. Co kilka stron zdarzały się sytuacje,
gdy musiałam cofnąć się np. o cały akapit i dosłownie policzyć wersy by
wiedzieć, który bohater wypowiedział daną kwestię. Niektóre dialogi nie były
dla mnie zrozumiałe, jakby wyrwane z kontekstu. Zakładam, że autor miał na nie
konkretny pomysł – ja jednak najwyraźniej za nim nie nadążałam.
Książka mimo swej niewielkiej objętości
nie była dla mnie lekką i przyjemną. Dłużyło mi się do tego stopnia, że gdzieś
w połowie sięgnęłam po audiobooka. Z przykrością stwierdzam, że nawet
akcentowanie przez lektora konkretnych kwestii nie uchroniło mnie przed
'gubieniem wątku'.
Ok, może po prostu nie mogłam się
wystarczająco skupić… ale czy to też nie wada? Przecież powinnam czytać,
później słuchać jej z zapartym tchem i niecierpliwością czekać na kolejne
wydarzenia!
Czy zatem prezentowany przez Cobena styl
faktycznie można uznać za lekki i przyjemny?
Czy poczucie humory jakie jest
prezentowane w tej książce nie jest zbyt wymuszone? Dla mnie tak a uchodzę
(przynajmniej tak mi się wydaje) za osobę, która potrafi śmiać się nawet z
najmniejszych żartów. Mnie ten 'humor' nie ujął. Więc kolejny raz – wybaczcie…
Chociaż, czy muszę przepraszać? Dla mnie
to książka jakich wiele. Może po prostu nie trafia w mój czytelniczy gust? A że
każdy ma prawo do własnych opinii i spostrzeżeń to trzeba liczyć się z tym, że
pojawią się również te negatywne. Wyznaję jednak zatem zasadę, że fakt, iż dana
książka
nie trafia w mój gust nie oznacza, że jest
zła lub nie warta uwagi. Dlatego sięgnijcie po „W domu” i sprawdźcie sami jakie
wrażenie zrobi na Was. A może przekonacie mnie do swoich racji?
Wydawnictwo Albatros
Tytuł oryginału: Home
Stron: 413
Premiera: 17.01.2018
Masz prawo do swojego zdania. Uwielbiam Cobena, przeczytałam niemal, że wszystkie jego książki. Jedne są zachwycające inne po prostu ok. ,,W domu" mi się podobała, może dlatego, że bardzo lubię duet Myron i Win. Oczywiście na ich poczynania patrzę z przymrużeniem oka.
OdpowiedzUsuńPozdraiwam Czytamitu z www.czytamitu.blogspot.com
P.S śliczne zdjęcia dołączone do recenzji ❤
Ja, tak jak napisałam wyżej, chyba miałam za duże oczekiwania po tych wszystkich bardzo pozytywnych opiniach. Może kiedyś jeszcze do Cobena wrócę i dam się pozytywnie zaskoczyć?? Co do zdjęć - bardzo dziękuję 😚
UsuńCzytałam kilka książek Cobena, ale to dla mnie za mało by móc go oceniać, dlatego chętnie posiłkuję się tą recenzją :D każdy autor ma coś słabego, nawet - a zwłaszcza Ci najlepsi. Przeczytam, zobaczę. Najlepiej przekonać się na własnej skórze!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Czekam na Twoje wrażenia i opinię... Może podeszłam zbyt krytycznie do tej książki 🙄☺
Usuń