#9 "Góry umarłych" Tomasz Hildebrandt
Bardzo długo zastanawiałam się, jak opowiedzieć Wam o książce Tomasza
Hidebrandta „Góry Umarłych". Od czasu gdy ją przeczytałam minął już prawie
miesiąc. Sama książka towarzyszyła mi przez kilkanaście wieczorów. Nie ukrywam,
że niezwykle trudno było mi przez nią przebrnąć. Dlaczego? Już od pierwszych
stron budziła ona we mnie mieszane odczucia. Podejrzewam, że gdyby nie fakt, że
nie lubię zostawiać książki zaczętej i nieprzeczytanej pozycja ta zostałaby na
mojej półce nie zdradzając finału opowiadanej przez Hildebrandta historii.
Tak więc wielokrotnie odkładałam ją, by po chwili do niej powrócić. Z
jednej strony miałam jej dość, a z drugiej - z każdą przeczytaną stroną coraz
bardziej coś mnie do niej ciągnęło. W pewnym momencie mimo znużenia, które we
mnie wywoływała zaczynała mnie też trochę intrygować. A dokładniej - zaczęła we mnie kiełkować zwykła ludzka
(czytelnicza?) ciekawość. I ciekawość ta nie dotyczyła samej historii, tego
jakie będzie rozwiązanie kryminalnej zagadki, lecz to jaki ostatecznie los
spotka głównego bohatera.
Rodzi się więc pytanie, czy zaspokoiłam ową w/w czytelniczą ciekawość…?
I tu znowu mam dylemat. I tak i nie. Z jednej strony na kilku, może
kilkunastu ostatnich stronach znajdujemy odpowiedzi dotyczące śledztwa prowadzonego
przez Andrzeja Bondara (dla niewtajemniczonych to główny bohater) i poniekąd
też krótkie rozważania o tym kim jest, jaki jest, co nim w jego działaniach
mogło kierować. Ja jednak poczułam niedosyt. Bondar w moich oczach wyszedł z
całej sytuacji jako przegrany, jako stracony, jako pozbawiony bohaterskiej
otoczki.
Dlaczego? Może przyzwyczailiśmy się, że główny bohater, zwłaszcza ten
prowadzący śledztwo, ma rozwikłać zagadkę, a jego życie zakończyć happy endem…
Pewnie stwierdzicie, że nie piszę
zbyt jasno, ale najzwyczajniej w świecie nie chcę Wam zdradzić, jak książka się
skończyła. Moje rozczarowanie co do finału książki trudno wyjaśnić bez
zdradzenia zbyt wielu szczegółów.
Najogólniej mówiąc - związałam się z
Bondarem emocjonalnie. W wielu przedstawionych w książce sytuacjach było mi go
po prostu żal. Chwilami czułam wręcz towarzyszący mu ból. I do samego końca
wierzyłam, że przyjdzie ktoś, kto właśnie JEGO uratuje. Bo chyba nikt, tak jak
ON, nie potrzebował ratunku.
Wydawnictwo: AKURAT /Muza S.A/
Warszawa 2017
Stron 445
Papier Creamy HiBulk 2.4 53 g/m2
Bondar Bondarem, ale zapytacie pewnie, o czym w ogóle jest ta książka?
Śpieszę z wyjaśnieniem.
Autor przenosi nas w Bieszczady, a dokładniej do Cisnej. Do tej niewielkiej
miejscowości, gdzie każdy zna każdego, a władzę sprawuje wójt i proboszcz,
przyjeżdża nadkomisarz Andrzej Bondar z Komendy Wojewódzkiej Policji we
Wrocławiu, aby odnaleźć zaginionego 10-letniego chłopca. Poszukiwania dziecka
stają się tylko bazą do pokazania jakimi prawami rządzi się mała, hermetycznie
zamknięta społeczność. W Cisnej Bondar traktowany jest jak intruz, który
„węszy” nie tam gdzie trzeba i zadziera z niewłaściwymi ludźmi. Mieszkańcy
Cisnej bronią swych tajemnic, rodzinnych tragedii i lokalnych interesów nie
zważając na zasady, prawo i konsekwencje.
Ważne jest też to, że poza
teraźniejszymi wydarzeniami i dramatami rozgrywającymi się w Bieszczadzkiej miejscowości, jesteśmy przenoszeni przez Hildebrandta do czasów, w których
mieszkańcy tych i okolicznych terenów toczyli walki z oddziałami UPA. W
kolejnych rozdziałach znajdziemy listy pisane przez jednego z uczestników tych
wydarzeń do swojej ukochanej. Jak możecie się domyślić, mają one pewien związek
z samym Bondarem.
Podsumowując – książka Tomasza
Hildebrandta to zdecydowanie kryminał mocno oparty o rozważania społeczne i obyczajowe pomieszany
jednocześnie z wątkiem historycznym. I o ile, ten pierwszy zabieg, wydaje mi
się być bardzo trafionym, to sam wątek historyczny w moim odczuciu był zbędny.
Był poniekąd drugim, dodawanym na siłę dnem, bez którego fabuła i tak nie
straciłaby na wartości. To jednak moje zdanie – wynikające być może z faktu, że
wielką fanką tła ściśle historycznego w książkach nigdy nie byłam.
Nie byłabym też sobą, gdybym nie wspomniała o książce od strony technicznej.
Książka ta zawiera dużo opisów i mało dialogów, przez co akcja ‘rozkręcała się’
bardzo powoli. Chwilami sama zadawałam sobie pytanie: „kiedy zacznie się coś
dziać?”. Zakładam jednak, że to dokładne opisywanie scenerii i tego co dzieje
się w głowie Bondara miało tylko uwypuklić tragedie jakie rozgrywały się w
Cisnej i ból towarzyszący Andrzejowi.
Jednego jestem jednak pewna. Nie żałuję, że przeczytałam tę książkę mimo
pewnego niedosytu. Jeśli sięgnięcie po nią podzielcie się proszę refleksjami.
Jestem bowiem niezmiernie ciekawa, czy tylko we mnie obudziła tak mieszane
uczucia? Może to kryminał jakich wiele, a ja doszukuję się niepotrzebnie drugiego
dna?
Wydawnictwo: AKURAT /Muza S.A/
Warszawa 2017
Stron 445
Papier Creamy HiBulk 2.4 53 g/m2
Komentarze
Prześlij komentarz