#24 "Jesteś moja" Helen Klein Ross
"Czasami trzeba wybrać mniejsze zło. Czasami odpowiedni
wybór to ten, który wydaje się wyrządzać jak najmniej szkody."
Instynkt macierzyński to bez wątpienia jeden z
najbardziej intensywnych instynktów jakie może przejawiać ludzka natura. To,
jak silne jest to uczucie może zrozumieć tylko kobieta, która owej siły
doświadcza. ‘Zjawisko’, o którym mowa nie ma żadnego w pełni logicznego wyjaśnienia. U niektórych kobiet rozwija się tak silnie, że przesłania im
realne, ‘zdrowe’ postrzeganie rzeczywistości.
Los kobiety targanej owymi silnymi emocjami – oraz ludzi,
którzy zostali uwikłani w tak tragiczny ciąg zdarzeń – odnajdujemy w
książce „Jesteś moja” autorstwa Helen Klein Ross.
Lucy przez wiele lat odkładała decyzję o
macierzyństwie – zawsze moment na posiadanie dziecka wydawał się nieodpowiedni,
niewłaściwy. Na szczycie hierarchii wartości jej i jej męża stała bez wątpienia
praca, a macierzyństwo było czymś, co mogło poczekać. Przyszedł jednak dzień, w
którym oboje zapragnęli zostać rodzicami – okazało się jednak, że rzeczywistość
bywa brutalna i upragnione dziecko z dnia na dzień stawało się coraz bardziej
nieosiągalnym marzeniem.
„W klinice nauczyła się jednego – dla kobiety
odkładanie macierzyństwa jest jak rosyjska ruletka. Im starsze jajeczka, tym
większe ryzyko problemów z zajściem w ciążę.”
Lucy popada w paranoję - tak bardzo pragnie dziecka,
że szuka wszelkich sposobów by zamierzony cel osiągnąć. Pewnego dnia urządza
dziecięcy pokój, siada w bujanym fotelu i kołysze się wyobrażając sobie, że
utula do snu małą, niewinną istotę…
Czy chociażby powyższe mogło zwiastować tragedię?
Lucy, nie do końca świadomie, dokonuje desperackiego
czynu. Zabiera niemowlę pozostawione w wózku na zakupy wykorzystując chwilową
nieuwagę matki. Zabiera dziecko powtarzając sobie, że za chwilę je odda, że za
chwilę, naprawi to, czego dokonała… ta chwila trwała jednak 21 lat.
Już od pierwszych stron książki staje się dla nas
jasne, że skrywana tajemnica wyszła na jaw po latach. Fabuła opiera się bowiem
na opowiadaniu historii przez kolejne zamieszane w nią postaci z ich punktu
widzenia.
Autorka przedstawia nam oczami Lucy, jakie uczucia nią
kierowały, jakie emocje targały nią przez te wszystkie lata oraz jak intensywnie
przeżywała każdą chwilę ze swoją córką.
Z perspektywy Marilyn widzimy jaki ból, jakie cierpienie
dotknęło biologiczną matkę, dla której popełnienie małego błędu okazało się
nieodwracalnym w skutkach wydarzeniem. Marilyn przez każdy dzień z 21 lat wierzyła,
że jej córka żyje i kiedyś do niej wróci. Nieporzucanie nadziei trzymało ją
przy życiu. Nie da się jednak nie zauważyć, jak wielką wewnętrzną przemianę
przeżyła właśnie poprzez stratę córeczki.
A Mia? Miała zaledwie 4 miesiące, gdy została wyrwana
siłą z jej dotychczasowego życia, odebrana swoim rodzicom i od tamtej pory
wychowywana przez obcą kobietę, do której
przez lata mówiła ‘mamo’. Czy odkrycie prawdy, tajemnicy skrywanej przez
ponad dwie dekady zmieni jej spojrzenie na kobietę, która poświęciła swoje
życie dla niej? Czy biologiczna matka może stać się dla niej matką w pełnym
tego słowa znaczeniu?
Muszę Wam przyznać, że mnie książka poruszyła i
skłoniła do wielu refleksji. Refleksji nad samą istotą macierzyństwa, bólem,
cierpieniem, stratą, siłą małżeństwa i tego, co może zachwiać nawet
najsilniejsze jego filary, miłością rodzicielską…
…i nad kłamstwem, które stało się podstawą opisanej
tragedii. Bo kłamstwo, którego dopuszczała się Lucy rozrastało się w niej
każdego dnia, mimo że okłamywanie najbliższych sprawiało jej największy ból.
„ zaufanie to coś, czego nie da się odbudować”
Czytając książkę będziecie zadawać kolejne i kolejne pytania... o to, ile można wybaczyć? Czy dobry człowiek może popełnić tak zły czyn? Czy w tej sytuacji można w ogóle mówić o dobrym człowieku? Gdzie jest granica, której nie można przekroczyć w dążeniu do realizacji pragnień?
Szczerze polecam!
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Premiera: 11.01.2018 r.
Tytuł oryginału: What Was Mine
Stron: 368
Komentarze
Prześlij komentarz